Tradycyjne angielskie bułeczki śniadaniowe, nazywane muffinami, które są doskonałym dodatkiem do weekendowych śniadań. Najlepsze są opieczone w tosterze i podane z ulubionym dżemem, a jeśli nie jesteśmy łasuchami, możemy ich użyć do przygotowania np. jajek po florentyńsku lub benedyktyńsku.
Bardzo cenię te bułeczki za to, że ciasto na nie mogę szybko zagnieść wieczorem i wstawić na noc do lodówki, a rano tylko wyciągnąć, ogrzać do temperatury pokojowej i wykrajać bułeczki. Jest to bardzo wygodne i pozwala chociaż troszkę dłużej pospać w weekend ;)
Oparłam się na przepisie z Kwestii Smaku, jednak nieznacznie go zmodyfikowałam, bo zakładał użycie metalowych obręczy do smażenia, których ja nie posiadam. Zwiększyłam więc ilość mąki, aby ciasto nie było zbyt lejące i nadawało się do rozwałkowania i wykrawania bułeczek.
Jeśli ktoś spodziewa się lekkich bułeczek, może się rozczarować. Jak wiele angielskich dań, te muffiny są raczej wilgotne, treściwe i sycące. Ale właśnie dlatego są idealne jako baza dla pożywnego śniadania ;)
Składniki (na 6-7 bułeczek)
- 1 i 1/2 szklanki wody lub mleka (dałam pół na pół)
- 2 łyżeczki miodu
- 1 łyżka oliwy z oliwek
- ok. 3 i 1/3 szklanki mąki pszennej (użyłam typ 650)
- 3/4 łyżeczki soli morskiej
- 2 łyżeczki suszonych drożdży instant
- 1/4 łyżeczki sody oczyszczonej + 3 łyżki ciepłej wody
- mąka kukurydziana do podsypania
Wieczorem, w dzień przez pieczeniem, mieszamy w misce ciepłe mleko (lub pół na pół ciepłą wodę i mleko) z miodem i dodajemy olej. Do drugiej, większej miski wsypujemy mąkę (na razie tylko 2 i 2/3 szklanki), dodajemy sól i drożdże, mieszamy. Do miski z mąką wlewamy mleko z miodem i mieszamy składniki (łyżką lub ręką) do momentu, aż się połączą (ok. minuty). Przykrywamy folią spożywczą i wstawiamy do lodówki.
Następnego dnia rano wyciągamy ciasto z lodówki i zostawiamy w ciepłym miejscu na ok. pół godzinki. Następnie dodajemy do niego ciepłą wodę (ok. 3 łyżek) wymieszaną z sodą. Delikatnie mieszamy i odstawiamy ciasto na ok. 10 – 15 minut, aby się ogrzało i znowu zaczęło rosnąć. Po tym czasie wyciągamy na stolnicę lub blat i zaczynamy zagniatać, podsypując mąką do momentu, aż ciasto będzie gładkie i nie będzie nadmiernie przyklejać się do powierzchni blatu (jednak im więcej mąki podsypiemy, tym bułeczki będą bardziej zbite).
Gdy ciasto mamy gotowe, podsypujemy blat mąką kukurydzianą i rozwałkowujemy na niej ciasto na grubość ok 1 – 1,5 cm. Wycinamy z niego bułeczki (ja użyłam foremki o średnicy ok. 8-9 cm).
Rozgrzewamy patelnię (na małym ogniu, bo bułeczki będą nam się za szybko rumienić), smarujemy ją cienką warstwą oliwy i układamy muffiny, zachowując dosyć duże odstępy pomiędzy, gdyż bułeczki nam urosną.
Smażymy muffiny przez minimum 10 – 12 minut (zależy od grubości muffinek) a małym ogniu, aż ciasto urośnie, a spód będzie zrumieniony. Następnie przewracamy na drugą stronę i smażyć przez kolejne 10 – 12 minut. Generalnie im większy ogień, tym szybciej muffiny się zarumienią, jednak będą wtedy surowe w środku, stąd ważne jest, aby smażyć je dłużej i na mniejszym ogniu.
Gotowe muffiny zdejmujemy z patelni i odstawiamy na kratkę do ostygnięcia. Przed podaniem możemy je przekroić na pół i każdą połówkę włożyć do tostera, dzięki czemu będą bardziej chrupiące.
Smacznego :)
Można je podać stostowane, na słodko…
…lub na wytrawnie:
Jajka po benedyktyńsku
Jajka w koszulkach po florentyńsku: