Kandyzowana skórka pomarańczowa

Kandyzowana skórka pomarańczowa – nazwa brzmi zwyczajnie, jednak przepis, którym chciałabym się z Wami podzielić jest co najmniej nietypowy, za co z góry przepraszam :) Jest to bowiem przepis z kategorii „naocznych” oraz „mniej – większnych” ;) Do przygotowania skórki potrzeba sporo dystansu (oraz wyrzucenia miarki przez okno ;P), jednak dla pocieszenia powiem, że w praktyce nie sprawia to większych problemów :)

Taką skórkę pomarańczową robi od wielu lat moja Mama i to do niej właśnie zadzwoniłam z prośbą o przepis. Na moją prośbę uzyskałam taką mniej więcej odpowiedź „No biorę skórkę z pomarańczy, ile akurat mam pod ręką, usuwam białą skórkę, miksuję, dodaję wody tak na oko i dosypuję cukru też tak na oko, po czym gotuję przez jakiś czas, jak jest za gęste dolewam wody, a jak za mało słodkie, to cukru…” 

Gdy to usłyszałam, pomyślałam, że w kuchni trzeba mieć dużo luzu, ale przecież są jakieś granice ;) Wychodząc z takiego założenia, pociągnąwszy Mamę za język, udało mi się wyciągnąć z niej przybliżone proporcje składników. Do tego przy najbliższej okazji przygotowałyśmy skórkę razem (co prawda z ok. 15 – 20 pomarańczy, więc takiej ilości Wam oszczędzę :)), więc mogę Wam przekazać co (mniej więcej) udało mi się ustalić ;)

Kandyzowana skórka pomarańczowa jest składnikiem większości świątecznych wypieków, także jej zapas w najbliższym czasie może okazać się bardzo przydatny. Jest bez porównania smaczniejsza i bardziej aromatyczna, niż skórka kupna. Do tego gorycz pomarańczy jest bardzo delikatnie wyczuwalna, a jeśli trafią nam się dobre pomarańcze, to nie czuć jej w ogóle i skórkę można zajadać łyżeczką. 

Ja dodatkowo uwielbiam ją dodawać do herbaty, którą generalnie lubię pić tylko w okresie zimowym. Słoiczek skórki pomarańczowej mam zawsze pod ręką :)

Składniki (na duży słoik)

  • skórka z 8-10 pomarańczy
  • 500 – 600 g cukru
  • 3-4 szklanki wody
Ze skórek usuwamy białą, gorzką warstwę. Im bardziej dokładnie je oczyścimy, tym mniej goryczy będzie w skórce. Ja oczyszczam je bardzo dokładnie, bo lubię słodką skórkę. Następnie kroimy skórkę w drobną kostkę, lub, sposobem mojej Mamy, który polecam, bo oszczędza nie tylko czasu, ale i bólu nadgarstka (a w wypiekach różnica nie jest wyczuwalna) – wrzucamy skórkę do malaksera i szybko miksujemy. Powinniśmy uzyskać dosyć drobno posiekaną skórkę, ale nie na papkę. 

Do garnka z grubym dnem wlewamy dwie szklanki wody oraz dwie szklanki cukru. Dodajemy skórkę i gotujemy na średnim ogniu przez ok. 40 – 60 minut. Generalnie im więcej skórek, tym dłuższy czas gotowania. Po pewnym czasie woda powinna zacząć gęstnieć, tworząc nie aż tak gęsty syrop. W międzyczasie możemy co jakiś czas próbować skórek (ale po raz pierwszy mniej więcej dopiero po pierwszych 30 minutach). Jeśli skórka jest gorzka, dosypujemy cukru. Jeśli uzyskaliśmy dużą gęstość, a skórka nadal nie wygląda na skandyzowaną, dolewamy wody. Generalnie syrop nie powinien być za rzadki, ale nie może być też za gęsty, bo w takiej sytuacji po wystygnięciu zacznie nam się krystalizować, a skórka będzie zbyt twarda. Najlepiej zakończyć gotowanie w momencie, gdy syrop ma widocznie lejącą (a nie płynną) konsystencję :) 

Starałam  się być tak precyzyjna przy tym przepisie, na ile to możliwe. Niektórym może wydać się to niewystarczające, ale skórka jest naprawdę warta ryzyka i eksperymentów :) 
Smacznego :) 

a ja najbardziej lubię ją tak :)

Przeczytaj poprzedni wpis:
Świnka morska, chicha i dona Pepa – czyli smaki Peru

Jak  to Ola gdzieś na fb pisała, wybrałam się niedawno w dłuższą podróż.  Podróżowanie i gotowanie to moje dwie największe...

Zamknij