Aż chce mi się wykrzyknąć: Nareszcie! Bo z omletem cesarskim mam za sobą długą historię… jego nierobienia ;) Widziałam go już w tylu miejscach, w tej gazecie, i w tamtej. I za każdym razem mówiłam sobie, że zrobię go w najbliższy weekend, ale jakoś zawsze wychodziło tak, że robiłam coś innego, sama nie wiem dlaczego… Chyba już na zawsze pozostanie to dla mnie zagadką ;)
I oczywiście, jak to bywa w takich sytuacjach, omlet okazał się być przepyszny. Chociaż od razu zaznaczam, że skorzystałam z przepisu lekko zmodyfikowanego w stosunku do oryginalnego , bo wśród składników był serek Philadelphia. Dzięki temu omlet wyszedł delikatny i puszysty (przypominając tradycyjne omlety, które moja mama często przyrządzała mi w dzieciństwie), a jednocześnie dzięki serkowi był sycący.
Od siebie dodałam rodzynki i mocno podlałam je rumem, bo akurat tego dnia nigdzie nie jechaliśmy z rana ;) Całość posypałam cukrem pudrem i podałam z powidłami śliwkowymi. Pyyyycha:) Nie popełnijcie tego samego błędu, co ja i nie zwlekajcie zbyt długo z jego przygotowaniem :)
Składniki (na 2-3 porcje)
- 4 jajka
- 50 g cukru
- 1 łyżka skórki otartej z cytryny
- sól
- 4 łyżki mleka
- 100 g mąki
- 250 g serka Philadelphia
- 2 łyżki kwaśnej śmietany 22%
- 2 łyżki masła
- ok. pół szklanki rodzynek
- kilka łyżek ciemnego rumu
- cukier puder do posypania
- ulubiony dżem (opcjonalnie)