Ot, szczawiowa

Spaceruję sobie łąką na Podhalu , gdy nagle moja znajoma mówi „o zobacz Maria, szczaw”. I wtedy do mnie dotarło. Nigdy nie jadłam w życiu szczawiu. Ba! Nawet nie wiedziałam, że szczaw od tak rośnie sobie na łące. Nie może być! Ugotowałam zupę szczawiową. Pomyślałam, poczytałam jaka jest generalnie filozofia (żadna), ale żeby nie było zbyt prosto, to trochę wzbogaciłam bulion. Efekt: kwaśna aromatyczna szczawiowa. Jako, że nie ma u mnie tradycji robienia szczawiowej, nie wiem jak powinna ona smakować oryginalnie, ale myślę, że własnie tak. Jest duma:). Tylko jak mi to ktoś powiedział, dziwnie się jednak czuję z myślą, że jem zupę z trawy;)

Składniki:

  • 2 marchewki
  • 1 por
  • 1 mała cebula
  • 1 litr bulionu
  • 150 gram liści szczawiu (bez ogonków)
  • garść tymianku
  • 1 łyżka białego octu winnego
  • 2 łyżki octu balsamicznego
  • pieprz, sól, cukier
  • 2 łyżki masła
  • 1 łyżka oleju
  • jajko, śmietana (opcjonalnie)

Marchewki i por kroimy w cienkie krążki. Szczaw szatkujemy na drobne kawałki. Cebulę kroimy w drobną kostke. W garnku na maśle dusimy marchewki, dodając do nich sól i cukier (po łyżece). Podsamażamy marchew przez jakieś 10 minut i dodajemy cebulę i por. Dodajemy łyżkę oleju  i łyżkę białego octu winnego i smażymy razem kolejne 5 minut (aż cebula zmięknie). Zagotowujemy wcześniej 1l bulionu. Gdy warzywa są miękkie dodajemy bulion i zostawiamy na ogniu 5 minut. Po czym dodajemy ocet balsamiczny. I kolejne 5 minut. Wrzucamy szczaw i tymianek i gotujemy przez 5 minut. Szczaw będzie gotowy gdy zmieni trochę kolor. Z ciemnej zieleni w jasną. Odcedzamy marchewki, resztę blendujemy (a na koniec oczywiście, marchewki wrzucamy z powrotem do „gara”). Podajemy ze śmietaną i/lub jajkiem.

Smacznego:)

Przeczytaj poprzedni wpis:
Serowe ciacho z rabarbarem, truskawkami i kruszonką

Rabarbar z dzieciństwa kojarzy mi się głównie z kompotem serwowanym w przedszkolu;) W moim domu rodzinnym nie był natomiast częstym...

Zamknij