Kto lubi zacząć dzień od dużego kubka kawy, ręka do góry :)
Mimo, że obiektywnie mam świadomość, że picie kawy z rana, w szczególności z dużą ilościa mleka, jak to mam w zwyczaju, nie ma zbytniego efektu pobudzającego, to nieodmiennie z pierwszym łykiem mam wrażenie, że wpływa we mnie życie :)
Dla mnie – łasucha na wszelkiego rodzaju słodkie rzeczy – nie ma przy tym nic lepszego, niż małe co nieco do chrupania przy kawie. Najlepiej takie, którego nie musiałabym potem odpracowywać przez 2 godziny na siłowni :)
Idealnie nadają się do tego włoskie ciasteczka biscotti. Pierwszy raz zetknęłam się z nimi w kawiarni Coffee Heaven i od tego czasu jestem w nich zakochana.
Poniższy przepis jest pierwszą domową próbą samodzielnego przygotowania tych ciasteczek. I na pewno nie ostatnią, bo to, co jest cudowne w biscotti to
całkowita swoboda w doborze dodatków. Wystarczy zrobić podstawową bazę, a reszta tak naprawdę zależy od naszych upodobań i fantazji.
I tylko jedna uwaga na początek – uważajmy z czasem pieczenia, bo zbyt długie wypiekanie może przy spożyciu grozić połamaniem zębów:)
Składniki (na ok. 12-15 ciasteczek)
- 1 duże jajko
- 90 g drobnego cukru
- 1 szklanka mąki pszennej (użyłam poznańskiej, typu 500)
- pół łyżeczki proszku do pieczenia
- 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii (można ominąć, jeśli akurat nie mamy)
- 100 g całych, obranych migdałów lub pokrojonych w słupki
- 70 g suszonej moreli pokrojonej w cienkie paseczki
Jajko ubić mikserem razem z cukrem (jajko w całości). Dodać mąkę wymieszaną z proszkiem, migdały, morelę, wymieszać. Uformować w podłużny chlebek o długości około 20 cm.Ciasto jest trochę klejące, więc warto obsypać dłonie mąką.
Ułożyć na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Piec w temperaturze 175ºC przez ok. 20 – 25 minut (w zależności od grubości uformowanego przez nas chlebka- im cieńszy tym krócej piec).
Piec, aż będzie złotobrązowe i twardsze. Wyjąć i ostudzić. Po wystudzeniu pokroić go nożem na ok. 1 cm kromeczki, na ukos. Ułożyć pokrojone kromki na blaszce i podpiekać, aż wyschną i zrobią się chrupiące (odwaracając w połowie pieczenia na drugą stronę), przez około 15 minut w temperaturze 180ºC.
Jeśli zamkniemy biscotti w szczelnym pojemniku, to można je przechowywać przez dłuższy czas. Niestety osobiście nie udało mi się jeszcze sprawdzić przez dokładnie jak długi, bo za każdym razem znikały w ekspresowym tempie :)
Bardzo, bardzo polecam, szczególnie wszystkim, którzy lubią chrupiące wypieki.
Smacznego!