Tort z białej czekolady z malinami

Ten torcik zrobiłam co prawda z okazji imienin, ale myślę, że może być też fajnym pomysłem na słodki prezent z okazji zbliżającego się Dnia Matki :)

Pomysł podejrzałam na Moich Wypiekach – to też był przepis, który czekał na wykorzystanie od dłuższego czasu :)

Jak się okazuje zbyt długiego, bo tort jest pyszny – spód jest wilgotny i ciężkawy (ni to sernikowaty, ni to ciastowaty), a jego słodycz zostaje fajnie przełamana przez kwaskowatość malin. 

Po przeczytaniu komentarzy do przepisu o występujących czasami problemach ze stężeniem ciasta, zdecydowałam się dodać do niego niedużą łyżkę mąki ziemniaczanej. W konsystencji ciasto wyszło idealne, ale niestety nie wiem czy to zasługa tego dodatkowego składnika :)

I jeszcze uwaga co do czasu pieczenia – piekłam zgodnie z przepisem 60 minut, jednakże dla mojego piekarnika było to, tak na oko, z 10 minut za długo (chociaż mój piekarnik ogólnie jest przeważnie na bakier z czasem pieczenia, a czasami wręcz mam wrażenie, że celowo robi mi na złość ;)). Z tego względu boki ciasta trochę za bardzo się spiekły (co widać na zdjęciach). Nie było to na szczęście spieczenie wyczuwalne w smaku ciasta, ale wizualnie już mnie to kuło jak taka mała igiełka :) Dlatego, gdy będziecie piec ciasto, bacznie je obserwujcie i w razie potrzeby wyciągajcie szybciej :) 

Składniki (na tort o średnicy 23 cm)

  • 300 g białej czekolady
  • 1 szklanka śmietany kremówki (250 ml)
  • 5 jajek
  • 120 g drobnego cukru
  • 250 g serka mascarpone
  • 1 szklanka zmielonych, obranych migdałów
  • 1 płaska łyżka mąki ziemniaczanej
  • 1 łyżka ekstraktu z wanilii
  • 300 g malin (dałam mrożone)

Kremówkę przelewamy do niewielkiego garnuszka i podgrzewamy. Następnie dodajemy do niej połamaną białą czekoladę i dalej cały czas podgrzewamy (na niedużej mocy), mieszając, by czekolada się roztopiła. Gdy się roztopi, zdejmujemy garnuszek z palnika i odstawiamy do przestygnięcia.

W międzyczasie oddzielamy białka od żółtek. Żółtka ucieramy mikserem z połową cukru na lekką i jasną masę. Dodajemy do masy mascarpone, ekstrakt, migdały, roztopioną czekoladę, mąkę ziemniaczaną. Miksujemy do gładkości.

Białka ubijamy na sztywno z resztą cukru i delikatnie łączymy z masą.

Formę o średnicy 23 cm wykładamy papierem do pieczenia i przelewamy do niej ciasto. Na wierzch ciasta wykładamy maliny, niektóre delikatnie wciskając.

Pieczemy w temperaturze 175ºC przez ok. 50 – 60 minut, przykrywając od góry folią aluminiową, by się nie spiekło. Studzimy w uchylonym piekarniku (ciasto urośnie podczas pieczenia, ale potem opadnie). Po wystudzeniu wkładamy na minimum 4 godziny do lodówki.

Krem

  • 1 szklanka zimnej śmietany kremówki (250 ml)
  • 2 łyżki cukru pudru
  • 100 g malin (świeże lub mrożone, ale rozmrożone :)

Śmietaną ubijamy na sztywno na średnich obrotach. Pod koniec dodajemy cukier puder. Na koniec dodajemy maliny i mieszamy łyżką lub mieszamy mikserem na niskich obrotach.

Gotowy krem wykładamy na schłodzone ciasto. Ja nie miałam innej możliwości i nałożyłam krem wieczór wcześniej, a potem trzymałam ciasto całą noc w lodówce. Przez to maliny miały czas, aby puścić sok i odrobinę zabarwić krem. Według mnie najlepiej byłoby zrobić i nałożyć krem maksymalnie na godzinkę przed podaniem tortu.

Jeśli byłby sezon na świeże maliny, to właśnie nimi ozdobiłabym torcik. Z braku malin zdecydowałam się na słodkie, malutkie różowe beziki :) I też było super :)

Smacznego :)

Przeczytaj poprzedni wpis:
Sałatka z buraka i ziemniaka, a co:)

Buraczki z dzieciństwa najbardziej pamiętam w towarzystwie ziemniaków:) Wiórki buraczane i ziemniaki tworzyły razem idealny domek. A z „mięska tatuś...

Zamknij