Dziś w Poznaniu ma być 28 stopni:) Ja się tam cieszę i nie narzekam na gorąco. Nie było go wcale za dużo w tym roku, a jakoś się człowiek musi opalić, żeby nie zniknął;) Zresztą 28 stopni to i tak przecież jeszcze nie tak wiele…
Przypomniała mi się niedawno moja wyprawa do Malezji. Serdecznie pozdrowienia dla Anny i Igi, które mnie na parę dni przyjęły tam pod swój dach. Otóż podczas mojej wyprawy temperatura w dzień oscylowała wokół 35 stopni, a w nocy… 35 stopni. I jeszcze ta dla mnie wilgitność powietrza… To dopiero były cięzkie warunki;)
O kuchni malezyjskiej nie pisałam na łamach słodkiej, bo to wyprawa jeszcze sprzed jej czasów (no to już zamierzchła przeszłość prawie;)). Ale wspomnienia są:). Pomyślałam więc, że z okazji utrzymującej się parę dni aury ciepła, pokazę Wam przepis na mój ulubiony malezyjski napój. I wcale nie jest to mango lassi. Najlepsza na świecie bawarka:) Absolutnie zakochałam się od pierwszego spróbowania. I pomimo tego, że jest ultra słodka, był to dla mnie najlepszy sposób na gaszenie pragnienia.
Składniki:
- 1 litr mocnej czarnej herbaty
- 250 – 280 g słodzonego skondensowanego mleka (poł dużej puszki)
- lód
Zaparzamy mocną (ale taką mocną, mocną) czarną herbatę, dodajemy skondensowane mleko z puszki i lód. I już:)