Nowy początek?

Czasami w życiu przychodzi taki okres, kiedy z różnych względów rzeczy, które sprawiają nam przyjemność schodzą na dalszy plan lub zostają całkowicie wyeliminowane. Przyczyny są różne, bardziej osobiste lub zawodowe,  nie pozwalając na czasowe zaangażowanie bądź też powodując, że nasze aktywności nie sprawiają nam już dotychczasowej przyjemności. Mnie i Marię taki okres dopadł niestety jednocześnie, chociaż każdą z innego powodu. Obie  jednak traktowałyśmy tę przerwę jako coś przejściowego, chociaż tak długo nic się u nas nie działo, że zaczęłam się już poważnie wątpić czy uda nam się wrócić do blogowania.

Jeśli ktoś regularnie uprawia jakiś sport (a chyba nie znam obecnie osoby, która by mniej lub bardziej aktywnie tego nie robiła),to wie, że im dłuższa przerwa w trenowaniu, tym ciężej potem zmobilizować się do powrotu i systematyczności. Kiedy jednak zmusimy się do zwleczenia  z kanapy raz i drugi, to okazuje się, że po treningu jesteśmy nabuzowani energią i zastanawiamy się, czemu w sumie nie chciało nam się przyjść na siłownię.

Mam nadzieję, że podobnie jest z blogowaniem. Powrót do dzielenia się moimi kulinarnymi pomysłami musiałam najpierw przetrawić w głowie i poczuć, że faktycznie chcę to zrobić, a nie, że „powinnam” czy „muszę”. Żeby nie dostać blogowych „zakwasów” i nie zniechęcić się od razu na samym początku, zaczynam skromnie, bo pizzą. Pizzę jadamy chętnie i często, kombinuję więc z dodatkami, aby to danie jakoś urozmaicić. Ta dzisiejsza jest z bobem, na straganach jest jeszcze dostępny, chociaż pewnie nie za długo, więc warto się pospieszyć.

Składniki (na 1 pizzę)

  • 15 g świeżych drożdży
  • ok. 75 ml ciepłej wody
  • ok. 225 g mąki pszennej
  • 1/4 łyżeczki soli
  • 0,5 kg bobu
  • 125 g boczku pokrojonego w kostkę
  • 1 nieduża czerwona cebula
  • 125 g serka koziego kremowego
  • 2 – 3 łyżki mascarpone
  • 1 ząbek czosnku
  • garść świeżych liści bazylii
  • 1 – 2 oliwa z oliwek
  • 1/2 szklanki tartego parmezanu

* ilość wody zależy od chłonności mąki – używając mąki typu 650 lub 500 zazwyczaj schodzi mi więcej wody i na tę ilość mąki daję ok. 150 – 200 ml (stopniowo dolewamy), tak aby ciasto było elastyczne i nie za twarde.

Przygotowujemy ciasto na pizzę: drożdże wkładamy do miseczki i zalewamy kilkoma łyżkami wody. Mieszamy drożdże, aż do rozpuszczenia i odstawiamy w ciepłe miejsce na 15 minut. Po tym czasie mąkę przesiewamy na stolnicę lub do dużej miski, dodajemy sól, resztę wody i zaczyn drożdżowy. Mieszamy wszystkie składniki i wyrabiamy ciasto do momentu, aż będzie elastyczne i gładkie, dodając w razie potrzeby więcej wody. Po zagnieceniu ciasta, formujemy je w kulę, przekładamy do miski wysmarowanej oliwą i odstawiamy do wyrośnięcia na 1 – 1,5 h.

*z tej ilości wyjdzie jeden grubszy spód lub dwa cieńsze, w zależności jaką grubość lubimy. Same dodatki (topy) są podane na jeden spód.

W międzyczasie gotujemy bób: Bób płuczemy, wrzucamy do garnka i zalewamy wrzącą wodą (w ilości takiej, aby cały bób był na pewno przykryty).Gotujemy ok. 30 minut. Solimy dopiero, gdy bób będzie miękki, po czym odcedzamy.

Bób obieramy ze skórek i przekładamy do miski. Odstawiamy do ostygnięcia. Następnie odkładamy garść bobu, a do reszty dodajemy kozi serek, mascarpone, zmiażdżony czosnek i połowę parmezanu. Miksujemy blenderem, potem doprawiamy solą i pieprzem oraz dodajemy posiekaną bazylię (tu już nie blendujemy).

Podsmażamy boczek. Cebulę kroimy w krążki.

Ciasto formujemy w okrągły placek i smarujemy oliwą z oliwek – zwłaszcza brzegi (jeśli pieczemy na formie do pizzy, również warto przesmarować ją oliwą, aby pizza nie przywarła). Następnie rozsmarowujemy bazę z bobu, równomiernie rozkładamy podsmażony boczek, cebulkę i całe ziarna bobu.

Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 250 stopni (u mnie większej temperatury ustawić się nie da), w opcji góra- dół, a najlepiej z opcją podwójnego dołu, jeśli ktoś ma taką funkcję.

Upieczoną pizzę posypujemy resztką startego parmezanu.

Smacznego i mam nadzieję do zobaczenia niedługo!

 IMG_0325

IMG_0343

IMG_0327

Przeczytaj poprzedni wpis:
Likier kokosowy

"Nawarzyłam" sobie ostatnio likieru. W amoku zapomniałam spisać dokładny jego skład. Skład jest więc dziś na oko. To co jest...

Zamknij