Pierwszy raz robiłam te serniczki gdy zostało mi trochę sera, którego (nad)kupiłam na ruskie pierogi. Termin przydatności mijał, miałyśmy w domu ochotę na coś słodkiego i fantazja poszła w ruch…:) Robiłam je w kolejnych 2 tygodniach jeszcze, bo tak wszystkim przypadły do gustu i ciągle nam ich było mało:). Myślę, że ich największą zaletą jest wilgotny czekoladowy spód. Zresztą spróbujcie sami:)
Składniki na około 12 serniczków:
na masę serową
- 0,5 kg białego sera
- 2 białka
- 2 czubate lyżki mąki
- 4 łyżki cukru pudru
- opcjonalnie pół łyżeczki ekstraktu waniliowego – ja nie dodałam
na ciasto czekoladowe
- 1 tabliczka gorzkiej czekolady 100g
- 60 g masła
- 60 g mąki
- 2 jajka
- cukier drobny do pieczenia – 0,5 szklanki
- 0/5 łyżeczki proszku do pieczenia
12 malinek do przyozdobienia (doskonale nadadzą się też truskawki)
Włączamy piekarnik na 180 stopni. Zaczynamy od masy serowej – niektórzy wolą gładką fakturę sernika, wtedy radzę ser przekręcić przynajmniej raz przez maszynkę do sera. Ja pominęłam ten krok. Do sera dodajemy białko, mąkę i cukier puder i ucieramy razem w mikserze. Przekładamy masę na chwilę do lodówki. Czekoladę razem z masłem roztapiamy w kąpieli wodnej. Mąkę, proszek do pieczenia, cukier i jajka miksujemy razem. Gdy czekolada z masłem całkowicie się rozpuszczą dodajemy je do masy. Formę do muffinek wykładamy papierowymi foremkami do ciastek/muffinek. Wykładamy dno każdej foremki 1 łyżką masy czekoladowej, resztę wypełniamy masą serową. Na wierzch wciskamy po jednej malince na serniczek. Obniżamy temperaturę piekarnika do 140 stopni i wkładamy je na 20 min. Wyłączamy piekarnik a serniki zostawiamy w środku jeszcze na 10 min. Wyciągamy do ostygnięcia i przechowujemy w lodówce.
Można podać z ciepłym sosem malinowym (20 dokładnie umytych, trochę wilgotnych malin wkładamy do rondelka i dodajemy do smaku cukier – około 2 łyżki, mieszamy, gdy maliny się roztopią polewamy sosem serniczki)
