To jest takie deser z przypadku i mimochodem :P Są po prostu takie dni, kiedy dosłownie nosi mnie na coś słodkiego, ale jednocześnie mam zerowe chęci na ruszenie się do sklepu (znajdującego się raptem 100 m od klatki ;)). W takie dni „czaruję”, co generalnie sprowadza się do przeglądu lodówki i szafek kuchennych.
Tym sposobem ostatnim razem wyszukałam opakowanie mascarpone, białą czekoladę i zagubione gdzieś w czeluściach kuchennej szafki opakowanie uroczych różowych biszkoptów, które swego czasu przywieźli mi w prezencie rodzice po wycieczce do Francji. Jak doczytałam w Internecie biszkopty te robione są z wykorzystaniem szampana. W smaku są słodkie, jak to biszkopty, ale najciekawszy jest oczywiście ich kolor i aż się prosiło, aby połączyć je z czymś równie różowym :)
W rezultacie wyszło mi coś co jest bardzo swobodną interpretacją przepisu na tiramisu, w iście letniej wersji. Przy czym amaretto zastąpiłam malibu i zrezygnowałam z kawy.
I jeszcze jedna uwaga – moja potrzeba cukru w sposób naturalny wiąże się z brakiem cierpliwości, co jest widoczne na zdjęciach w postaci spływającej z biszkoptów masy :) Jeśli tylko będziemy mieli więcej czasu, potrzymajmy ją w lodówce, aby stężała, a wtedy nie będziemy musieli mierzyć się z obawą, że deser nam się rozpłynie na cały talerz ;)
Składniki (na dwie porcje)
- 12 dużych biszkoptów z Reims(można zastąpić zwykłymi podłużnymi biszkoptami)
- 1,5 opakowania serka mascarpone (ok. 400 g)
- 1 tabliczka białej czekolady
- pudełeczko malin (250 – 300 g)
- cukier puder do posypania
- 75 – 100 ml malibu


