Przyznaję się bez bicia – jestem typowym podgryzaczem. Słodkie czy słone, zdrowe czy niezdrowe, po prostu lubię coś sobie pochrupać. Z tego względu jestem fanką wszelkiego rodzaju biscotti, kruchych ciasteczek, krakersów, paluszków, grissini i innych tego rodzaju przekąsek.
Dodatkowo bardzo przydatną cechą takich twardych wypieków jest ich trwałość i stosunkowo długi czas przez jaki możemy je przechowywać w szczelnie zamkniętym pojemniku. Dzięki temu nie tylko możemy do takiego pojemnika sięgnąć za każdym razem, gdy mamy ochotę coś pochrupać (byle nie za często ;)), ale ponadto takie przegryzki mogą być naszym wybawieniem w przypadku niezapowiedzianej wizyty gości :)
Dzisiejsze ciasteczka są wytrawne, z wyczuwalną, goryczkową nutą gorgonzoli. Na początku trzeba się lekko przełamać i poradzić sobie z poczuciem, że takie ciasteczka powinny być jednak słodkie. Gdy nam się to uda ciasteczka, okażą się szybką i fajną przekąską do wieczornej lampki winka z przyjaciółkami :)
Inspiracją był ten przepis. Traktujmy go jako bazę, którą możemy modyfikować stosownie do naszych upodobań, zastępując użyte przeze mnie składniki innymi kombinacjami smaków i przypraw.
Składniki (na ok. 25 -30 sztuk)
- 150 g sera gorgonzola
- 5 łyżek masła w temp. pokojowej
- 1 szklanka mąki pszennej
- 1/8 łyżeczki soli
- 1/4 – 1/2 szklanki orzechów włoskich
Do miski przekładamy gorgonzolę, masło, mąkę i sól. Miksujemy blenderem do momentu, aż ciasto zacznie formować się w kulę. Przekładamy na stolnicę i dodajemy dosyć drobno pokrojone i podprażone orzechy włoskie. Zagniatamy ciasto, aż orzechy się z nim równomiernie połączą. Następnie formujemy ciasto w podłużny walec o średnicy ok. 4-5 cm. Owijamy folią spożywczą i wkładamy do lodówki na 1-2 godziny.
Po tym czasie piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni. Wyciągamy ciasto z lodówki i kroimy na plasterki o grubości o 0,5 cm. Układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.
Pieczemy przez ok 15 minut lub do momentu, aż brzegi zaczną się rumienić.
Smacznego :)