Nazwa tego ciasta to: Clafoutis z truskawkami i borówkami, ale przyznam bez bicia, że nie mogę zapamiętać wymowy tego cuda, więc jak 2 letnie dziecko nadałam mu własną nazwę [Beata, moja francusko parlająca przyjaciółka, mówi mi tu właśnie, że to się czyta po prostu Klafuti;)]. Wstytd tym większy, bo uczyłam się kiedyś francuskiego przez 2 semestry. Nic mi w głowie nie zostało:( oprócz chyba miłości do niektórych francuskich smaków;)
A Klafucjusz jako nazwa, pasuje doskonale do tego zbitego naleśnikowego ciasta, które gdyby było człowiekiem, to pomimo poważnego imienia pozbawione byłoby na pewno jakiejkolwiek dozy pretensjonalności, a za to miałoby w nadmiarze poczucia humoru. Bo czy jedzenie ciasta, które de facto jest naleśnikiem nie jest śmiechowe:)?
Zaczerpnęłam pomysł z bloga Łyżka i Widelec, zmieniając nieznacznie proporcje.
Składniki:
- 400 g truskawek
- 250 g borówek
- mleko 250 g
- 200 g mąki
- 200 g śmietanki kremówki (całe opakowanie)
- 4 jajka
- 16 g cukru waniliowego (opakowanie)
- 125g cukru
Jajka (całe) ubijamy z cukrem. Dodajemy mąkę i ucieramy dalej.Dodajemy mleko, śmietankę i cukier waniliowy i mieszamy wszystko razem. Formę, w której będziemy piec ciasto smarujemy masłem. Ja z tej masy upiekłam ciasto w 2 foremkach. małej tartownicy i małej formy do zapiekania. Na formach układamy owoce i zalewamy je ciastem . Ciasto jako, że jest naleśnikowe będzie całkiem płynne. Tak jak wszyscy pewnie, którzy pierwszy raz pieką takie ciasto, bałam się ze nie urośnie i się nie upiecze. Ale spokojnie, tak ma być. Wszystko się ładnie zapiecze. Po ostudzeniu można posypać cukrem pudrem
Ja piekłam w 180 stopniach przez 30 minut.