Frywolne frigolotti

Co jakiś czas lubię od nowa poprzeglądać moje zbiory przeróżnych gazet i czasopism kulinarnych (przy okazji sprawdziłam i najstarsza gazeta jest z 2001 roku -prehistoria :)) Przepis na te ciasteczka znalazłam w dodatku „Kuchnie Świata” do Gazety Wyborczej. Przy przepisie napisano, że ciasteczka te są typowe dla północnych Włoch i są tradycyjnie wypiekane z okazji Wielkiejnocy. Moja dociekliwa natura nie pozwoliła mi tego nie sprawdzić -niestety mimo starań i poszukiwań nie udało mi się potwierdzić tej informacji w przestworzach internetu. Zostaje mi zatem zawierzyć rzetelności wspomnianej gazety :) Zresztą może nawet lepiej, gdyby się okazało, że nie jest to prawdą, bo ciasteczka zdecydowanie nie zasługują na to, aby piec je tylko na święta wielkanocne :)

Aby być w pełni szczerą – nie mam też pojęcia czy włoska nazwa tych ciasteczek oznacza coś konkretnego. Ale ponownie – smak ciasteczek powoduje, że wszystko mi jedno :) Sama nazwa zaś brzmi dla mnie lekko i frywolnie – jakoś tak mi to  pasuje do charakteru  Włochów :) I stąd frywolne frigolotti :)

A co do samych ciasteczek – są przepyszne, chrupiąco kruche, nie za słodkie, o mocno orzechowym smaku. I czy wspominałam już, że są idealnie kruche? ;) To jest właśnie cecha, którą uwielbiam we wszelkiego rodzaju ciasteczkach, więc te podbiły moje serce i podniebienie :) Naprawdę ciężko powstrzymać się, aby nie podjeść jednego :) Biorąc pod uwagę, że z przepisu wyszło ok. 50 ciasteczek mogłoby to być jednak wyjątkowo zgubne w skutkach :)

Składniki 

  • 250 g mąki pszennej
  • 175 g z zimnego masła
  • 100 g cukru pudru
  • 200 g zmielonych migdałów
  • 1 jajko
  • 1 g suchych drożdży
  • skórka otarta z 2 cytryn lub pomarańczy
  • 1 cukier waniliowy
  • 100 g  czekolady (dałam drobno pokrojoną w proporcjach 40 g gorzkiej i 60 g mlecznej)
  • około 150 g orzechów laskowych (de facto tyle ile wyjdzie nam ciasteczek)

W misce lub na stolnicy posiekać nożem masło z mąką. Gdy składniki połączą się (ale nadal będą sypkie), dodać pozostałe składniki oprócz czekolady i orzechów laskowych, dokładnie wyrobić. Pod koniec wyrabiania dodać czekoladę i szybko zagnieść, aby czekolada nie zaczęła się rozpuszczać pod wpływem ciepła rąk.

Z powstałego ciasta formować nieduże kulki – ja specjalnie formowałam raz mniejsze (1,5 – 2 cm średnicy), raz większe (ok 3 cm średnicy), aby uzyskać ciasteczka różnej wielkości. Kuleczki układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.  Na środek każdej wcisnąć orzech, lekko ją spłaszczając. Orzech lepiej wcisnąć dosyć mocno (ale ostrożnie, zwłaszcza przy mniejszych kuleczkach), gdyż lekko wciśnięty ma tendencję do wypadania po upieczeniu.

Piec ok. 8 – 10 minut w 185 st.C. Ciasteczka lepiej pilnować podczas pieczenia, bo łatwo przegapić moment, gdy się przypiekają za bardzo. Ciasteczka, gdy są gotowe powinny mieć lekko złoto-brązowy kolor (nie powinny być całkiem blade). Bezpośrednio po wyciągnięciu mogą być odrobinę miękkie, ale stwardnieją i nabiorą kruchości po wystygnięciu.

Po wyciągnięciu z piekarnika zostawić ciasteczka na 1-2 minuty na blaszce, a potem przełożyć na kratkę do ostygnięcia. Po ostygnięciu oprószyć cukrem pudrem.

Smacznego :) Sezon wielkanocny uważam za oficjalnie otwarty :)

 

Nie znaleźliśmy podobnych postów

Przeczytaj poprzedni wpis:
Ricotta z miodem, bakaliami i cynamonem

Preferuję śniadania, które z jednej strony będą w miarę lekkie i szybkie, ale jednocześnie pozwolą bez burczenia w brzuchu przetrwać...

Zamknij