Po miesiącu nie przygotowywania żadnych słodkich wyrobów, czułam, że na pierwszy ogień musi pójść coś mocnego:D. Ten przepis nie ma w sobie żadnego dietetycznego składnika. Nie ma nic, co by go ratowało. W środku są same grzechy i grzeszki:) – czekolada, masło orzechowe, snickersy, pianki. Przepis „nie ma to tamto”. Jak już grzeszyć, to na całego:)
Przepis na słodką mordolepkę zainspirowany przpepisem z bloga brown eyed baker
Składniki:
- 100 g dmuchanego ryżu (około 2 i 2/3 szklanki + 1/3 szklanki do posypania)
- 125 g pianek marschmallows
- 3 łyżki masła
- 1/3 puszki skondensowanego słodzonego mleka
- 200 g snickersa (4 batoniki)
- 3 czubate łyżki masła orzechowego (crunchy)
- 400 g mlecznej czekolady (4 tabliczki)
- orzechy ziemne (opcjonalnie, ja nie dodałam)
Rozpuszczamy w kąpieli wodnej pianki z dodatkiem masła. Pianki muszą się całkowicie rozpuścić, aż powstanie kleista masa. Nie mogłam dostać białych pianek, tylko różowe, stąd ten kolor gdzieniegdzie przebija się przez ciacha. Dolewamy mleko skondensowane. Ściągamy masę znad źródła ciepła i zalewamy nią preparowany ryż dokładnie mieszamy żeby cały ryż dobrze się obkleił. Dodajemy pokrojone na małe kawałeczki snickersy. (następnym razem dodam jeszcze z 2 snickersy;)). Można dodać jeszcze orzechy ziemne. Ja byłam przekonana, że jeszcze mam jakiś zapas w domu, więc nie wpisałam ich na listę zakupów. Ostatecznie poradziłam sobie bez nich.
W każdym razie mieszamy raz jeszcze i całą masę przelewamy do foremki. Ja wykorzystałam 2 foremki o wymiarach 10×30 (keksówki). Ugniatamy dokładnie tak, żeby nie było pustych przestrzeni pomiędzy ryżem – inaczej ciastko będzie się rozwalać. W kąpieli wodnej rozpuszczamy czekoladę i dodajemy do niej masło orzechowe. Jak wszystko się razem połączy, to tak powstałą masą czekoladową polewamy ryż, wyrównujemy górę łyżką i jeszcze ciepły wierzch możemy posypać pozostałym ryżem. Wkładamy foremki na godzinę do lodówki. Po schłodzeniu kroimy na kawałki i hulaj dusza!
Gdy wszystko razem zastygnie możemy trzymać ciastka w lodówce bądź w temp. pokojowej, ostrzegam: wtedy pięknie się ciągną, ale i straszliwie lepią:)
