Jakiś czas temu zaczęłam przygodę z produkcją własnego, domowego chleba. Było kilka wzlotów i kilka (zakalcowatych) upadków :) Nie zrażam się jednak niepowodzeniami, bo prawda jest taka, że nic nie smakuje lepiej, niż kromka własnoręcznie upieczonego chleba. Wystarczy świeże masło i mamy ucztę :)
Najsmaczniejsze są przy tym chleby na naturalnym zakwasie i takie też piekłam dotychczas. Chleby na zakwasie są przy tym jednak najbardziej czasochłonne, a czasu ostatnio u mnie nie ma niestety za dużo. Do tego chwila zapomnienia i mój zapas zakwasu przez dłuższy czas przechowywany w lodówce, wylądował w koszu :(
Korzystając z okazji, że Słodka Babka zaczęła działać bardziej oficjalnie, już niedługo postaram się opublikować szczegółową instrukcję produkcji domowego zakwasu. A póki co proponuję chlebek, który mimo, że bazuje na drożdzach, to w smaku nie ustępuje tym na zakwasie. Jest bardzo prosty i mimo stosunkowo długiego czasu wyrastania, tak naprawdę produkcja sprowadza się do trzech krótkich etapów (zmieszanie składników, uformowanie bochenka i pieczenie) i tak naprawdę startując w piątek po południu, możemy mieć pyszne pieczywo na sobotnie śniadanie.
Przepis na chlebek pochodzi z bloga Kwestia Smaku, z moimi niewielkimi modyfikacjami.
Składniki
- 400 g (3 szklanki) mąki – ja dałam 300 g mąki pszennej chlebowej (typ 850) i 100 g mąki orkiszowej (typu 1850 – graham)
- 1 łyżeczka soli
- 1/4 łyżeczki suchych drożdży lub 5 g drożdży świeżych
- 300 g (1 i 1/3 szklanki) chłodnej wody
Mąkę przesiewamy do dużej miski, dodajemy drożdze (w przypadku świeżych nie trzeba ich wcześniej rozrabiać z wodą) i sól.
Mieszamy. Dodajemy wodę i szybko wszystko mieszamy łyżką przez ok. 30 sekund (ciasto powinno być lejące – jeśli jest zbyt gęste, co może się zdarzyć jeśli dodamy mąki orkiszowej, należy dodać jeszcze ok 1/3 szklanki mąki.
Przykryć folią spożywczą lub talerzem i zostawić do wyrośnięcia na 12 – 18 godzin w temperaturze pokojowej. Po tym czasie wyjąć ciasto na opruszony mąką blat. Rękoma oprószonymi mąką złożyć boki ciasta do środka tworząc kulę.Czystą ściereczkę położyć na blacie, obsypać mąką i przełożyć w to miejsce ciasto łączeniem do dołu. Przykryć ciasto bokami ściereczki i zostawić w ciepłym miejscu na 1 – 2 godziny (ciasto powinno podwoić objętość).
Na pół godziny przed końcem wyrastania nagrzać piekarnik do 240-250 stopni C, ustawiając kratkę w dolnej 1/3 części piekarnika a na niej przykryty garnek żaroodporny. Ja użyłam tradycyjnego okrągłego naczynia żaroodpornego z przykrywką – najważniejsze, żeby naczynie nie było zbyt niskie, bo wtedy chlebek nie będzie miał gdzie wyrastać. Najlepiej, żeby miało co najmniej 20 cm.
Ostrożnie wyjąć gorący garnek z piekarnika i zdjąć pokrywę. Umieścić ciasto w garnku łączeniem do góry (ja zsunęłam ze ściereczki). Garnek przykryć i piec chlebek przez 30 minut. Po tym czasie Zdjąć przykrywkę i piec dalej, aż chleb będzie dobrze zrumieniony ale nie przypalony, przez 15 – 30 minut (tak jak w oryginalnym przepisie piekłam 20 minut, autorka poleca też, aby przykryć chleb folią aluminiową, jeżeli za bardzo się przypieka).
Wyjąć garnek z chlebem z piekarnika, otworzyć, po kilku minutach podważyć chleb nożem i wyjąć go z garnka. Odłożyć na
kratkę do całkowitego ostudzenia. Generalnie zaleca się kroić chleb dopiero po ostudzeniu, po około 1 godzinie, ale w moim przypadku nikt nie chciał czekać, a cały chlebek (z przepisu wychodzi nieduży bochenek) zniknął do końca śniadania
(czetroosobowego) :).
Chyba nie trzeba lepszej rekomendacji:) Polecam bardzo!